•  Wstecz
  • 1
  • ...
  • 5
  • 6
  • 7(current)
  • 8
  • 9
  • ...
  • 20
  • Dalej 
Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Tu szepcze poezja..
#61
(powiedzmy, że o miłości)

Nie umiem napisać wiersza

By był taki jak to ciało

ciało

Nie umiem myśleć



Ciało jest czarne

Ciało śmierdzi

Ja nie jestem malarzem

Umiem tylko kopnąć w brzuch



Na ulicy gonią psy

Hycle

Obdzierają mnie ze skóry


- Erotyk, Rafał Wojaczek


P.S. Z miłosnych lubię jeszcze de Sade, nie wiersze.
#62

poetą jest ten który pisze wiersze
i ten który wierszy nie pisze

poetą jest ten który zrzuca więzy
i ten który więzy sobie nakłada

poetą jest ten który wierzy
i ten który uwierzyć nie może

poetą jest ten który kłamał
i ten którego okłamano

poetą jest ten co ma usta
i ten który połyka prawdę

ten który upadał
i ten który się podnosi

poetą jest ten który odchodzi
i ten który odejść nie może


T. Różewicz
If a relationship has to be a secret, you shouldn't be in it.
#63
Juliusz Słowacki

Sonet

Już północ - cień ponury pół świata okrywa,

A jeszcze serce zmysłom spoczynku nie daje,

Myśl za minionym szczęściem gonić nie przestaje,

Westchnienie po westchnieniu z piersi się wyrywa.


A choć znużone ciało we śnie odpoczywa,

To myśl znów ulatuje w snów i marzeń kraje,

Goni za marą, której szczęściu niedostaje,

A dusza przez sen nawet drugiej duszy wzywa.


Jest kwiat, co się otwiera pośród nocy cienia

I spogląda na księżyc, i miłe tchnie wonie,

Aż póki nie obaczy jutrzenki promienia.


Jest serce, co się kryjąc w zakrwawionym łonie,

W nocy tylko oddycha, w nocy we łzach tonie,

A w dzień pilnie ukrywa głębokie cierpienia.
Panie, udziel mi cichej wytrwałości fal...
#64
Roman Brandtsaetter

Madonna ateistów

Czuwam nad tymi,
Którzy nie wierzą
W mojego Syna.
Pragnę im pomóc.
Są moimi dziećmi.
Jak wszyscy.
Chociaż nic o tym
Nie wiedzą.

Modlę się.

Modlę się
Za tych,
Którzy się nie modlą.

Gdy krwawią,
Moją modlitwą
Jak bandażem
Owijam ich rany.

Gdy toną,
Rzucam im
Moją modlitwę
Jak pas ratunkowy.

Gdy umierają,
Z mojej modlitwy
Czynię wezgłowie
Dla ich zmęczonej
Skroni.

A potem biorę do ręki
Ich syczące popioły.
I kładę je
U stóp mojego Syna.
I błagam Go
O miłosierdzie
Dla próchna.

Dla przeczących
Dla niewierzących.
Dla nieistniejących.
Mówię:
Stwórz ich,
Mój Synu najukochańszy.

Wypełń ich
Swoją treścią.
Natchnij ich
Swoją wiecznością.
Rozpal ich
Swoją męką.
Niech będą
Twoim cierniem.
Niech będą
Twoim krzyżem.

Umrzyj za nich.
Umrzyj jeszcze jeden raz.
Jeszcze raz.
Ostatni raz,
Mój Synu najukochańszy.

Błaga Cię o to
Twoja Matka.
Błaga Cię o to
Madonna ateistów.
Panie, udziel mi cichej wytrwałości fal...
#65
Słowacki Juliusz
Anioł ognisty - mój anioł lewy...

Anioł ognisty - mój anioł lewy
Poruszył dawną miłości strunę.
Z tobą! o! z tobą, gdzie białe mewy,
z tobą w podśnieżną sybirską trunę,
Gdzie wiatry wyją tak jak hyjeny,
Tam, gdzie ty pasasz na grobach reny.

Z grobowca mego rosną lilije,
Grób jako biała czara prześliczna -
Światło po nocy spod wieka bije
I dzwoni cicha dusza muzyczna.
Ty każesz światłom onym zagasnąć,
Muzykom ustać - duchowi zasnąć.

Ty sama jedna na szafir święty
Modlisz się głośno - a z twego włosa,
jedna za drugą - jak dyjamenty,
Gwiazdy modlitwy lecą w niebiosa.

8)

plum...
#66

Twoje ręce
bezpieczna kryjówka
dla mojej głowy

schronisko przed ciemnością

rozścialające
ciepłą pościel

podające dzban
z gorącym mlekiem
pożądania

Twoje ręce
pełne żaru

przynoszące słońce
żółtą dynię
w nich
dojrzewają winogrona
moich piersi

Twoje ręce
ciepłe gniazdo
dla zmarzniętych stóp

lampa
czuwająca w nocy

złota miska
czułości

im powolne
moje ciało

Twoje ręce
przeprowadzające
przez głęboki rów
który oddziela noc
od dnia

ściągające z krawędzi
samotności

przywracające zmysł
równowagi

budujące wysoką wieżę
cierpliwości

niweczące każdą pustynię
zobojętnienia

Twoje ręce
młot
do ścian
których nie mogę
przebić głową

nóż
do ślepego kartofla
mojej wyobraźni

Twoje ręce
zdolne
do wszystkiego

gotowe
na wszystko

Twoje rece
uległe
moim rękom

Małgorzata Hillar
If a relationship has to be a secret, you shouldn't be in it.
#67
Anna Śwerszczyńska
Randka

Na krańcach mojego ciała,
tam gdzie skóra,
czekaj na mnie.

Przyjdę,
ale to tak daleko.
Panie, udziel mi cichej wytrwałości fal...
#68
Nie ma rozpusty gorszej niż myślenie.
Pleni się ta swawola jak wiatropylny chwast
Na grządce wytyczonej pod stokrotki.

Dla takich, którzy myślą, święte nie jest nic.
Zuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu,
rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy,
pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza,
lubieżne obmacywanie drażliwych tematów,
tarło poglądów - w to im właśnie graj.

W dzień jasny albo pod osłoną nocy
łączą się w pary, trójkąty i koła.
Dowolna jest tu płeć i wiek partnerów.
Oczy im błyszczą, policzki pałają.
Przyjaciel wykoleja przyjaciela.
Wyrodne córki deprawują ojca.
Brat młodszą siostrę stręczy do nierządu.

Inne im w smak owoce
z zakazanego drzewa wiadomości
niż różowe pośladki z pism ilustrowanych,
cała ta prostoduszna w gruncie pornografia.
Książki, które ich bawią, nie mają obrazków.
Jedyna rozmaitość to specjalne zdania
paznokciem zakreślone albo kredką.

Zgroza, w jakich pozycjach,
z jaką wyuzdaną prostotą
umysłowi udaje się zapłodnić umysł !
Nie zna takich pozycji nawet Kamasutra.

W czasie tych schadzek parzy się ledwie herbata.
Ludzie siedzą na krzesłach, poruszają ustami.
Nogę na nogę każdy sam sobie zakłada.
Jedna stopa w ten sposób dotyka podłogi,
druga swobodnie kiwa się w powietrzu.
Czasem tylko ktoś wstanie,
zbliży się do okna
i przez szparę w firankach
podgląda ulicę.


Wisława Szymborska.
#69
Krynicki Ryszard

Język

Język to dzikie mięso, które rośnie w ranie,
w otwartej ranie ust, żywiących się skłamaną prawdą
język to obnażone serce, nagie ostrze,
które jest bezbronne, ten knebel, który dławi
powstania słów, to zwierze oswajalne
z ludzkimi zębami, to nieludzkie, co rośnie w nas
i nas przerasta, ta czerwona flaga, którą wypluwamy
razem z krwią, to rozdwojone, co otaczało
prawdziwe kłamstwo, które rani
to dziecko, które ucząc się prawdy- prawdziwie kłamie


Panie, udziel mi cichej wytrwałości fal...
#70
Tadeusz Gajcy
Ballada czarnoksięska

Pod sierpem żółtej źrenicy
ludzkiej, jastrzębiej czy kociej,
na słowie wyjętym z gwiazdozbiorów nocnych
żałobny utknął paznokieć.
Rysę na dźwięku słowa
zaznaczył mocno aż do krwi
i sokiem tym począł rysować
wzory substancji modrych.
Pod pokrywą z martwego srebra
zakipiała woda baśniowa
i burzyły się zioła, skręcały
aż gestem musiał prostować.
Brwi skupiły tu noc gęstą nazbyt,
język świecy się zwijał i kruszył,
u pułapu nie większy od gwiazdy
pająk liczył zielone sekundy.
Tylko w dzbanie o szyi ciasnej
korek nucił i parą porastał -
wtedy światła na klonach pogasły
i Agata wracała do miasta.
W kruczych rękach dusiła dzieciątko,
że skrzypiało jak mróz lub konar,
a sośnina wołała słodko,
biały księżyc na ręce spoglądał -
O Agato niedobra - posłuchaj:
pluszcze palec po wodzie jak wiosło,
słowo ujął - i zjawa nieludzka
pod żałobnym się kłębi paznokciem.
Jeszcze chwila - i przestanie rzęzić
jak twe dziecko złamane w zaroślach,
o Agato niedobra -
A źrenicą był księżyc -
więc zadumę przemień
i obraz.
Jeszcze chwila - w dzbanie żółty
mały człowiek jak kaczeniec.

8)
plum...
  
  •  Wstecz
  • 1
  • ...
  • 5
  • 6
  • 7(current)
  • 8
  • 9
  • ...
  • 20
  • Dalej 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
2 gości