07-04-2008, 09:31
(06-04-2008, 23:03)Dzika link napisał(a): [quote author=Kathi link=topic=308.msg10296#msg10296 date=1207511778]
Z takich dziewczynskich historii.. pamietacie tajemne ogrodki? Bralo sie kawalek szkla (z butelki, szklanki), wykopywalo sie gdzies na uboczu dziure w ziemi i pakowalo jakies kwiatki, papierki kolorowe, guziki, na to dawalo sie to szklo i sie zakopywalo.. Tez nie wiem, po co, ale tak robilysmy
U mnie to się nazywało "widoczki".
Sensu pewnie nie było większego, ale frajda ogromna, jak się następnego dnia (czy nawet po kilku dniach) szukało swojego widoczka można też było się tym pochwalić koleżankom często "zazdrość" sprawiała, że widoczek ulegał zniszczeniu: zazdrośnica czekała aż się poszło do domu na obiad czy coś i wtedy niszczyła Nasz Skarb
Pozdrawiam.
[/quote]
U mię się to nazywało "skarbonka", i masz rację Dzikowinnna Panno- chodziło o trenowanie babskiej zazdrości
Dlatego ja wolałam grac z chłopaczyskami w cymbergaja, gładkie, zielone, błyszczące stoły w sali biologicznej to był raj do tego długie, miętksiejsze grzebienie...sie rozmarzyłam Kiedyś wydra klasowa, pannica z kukadrą, doniosła, że w tak twórczy sposób wykorzystujemy nobliwe meble w szkole, nie chcecie wiedzieć co moi zakapiorscy koledzy z klasy jej zrobili ;D ( nie zeznam, bo może nie ma jeszcze przedawnienia
No i, jak wspomniała Moniszka- Wyściiiiiig Pokooojuuu! Tory na piasku, specjalnie preparowane i obciążane kapsle. Mojego "Szozdę" wyważałam przez tydzień rozgrzewając ołów maminych garach ;D Ale za to był mistrzem! "Szurkowski" mojego serdecznego przyjaciela i rywala mógł sie schować!! ;D