06-04-2008, 19:00
u nas to w państwa i miasta grało się patykiem. Rusowało się duę koło i w środku mniejsze (morze). Koła dzieliło się na ilość uczestników. Tekst wypowiadany był jak u Zochy, tylko, ze u nas dodawało się bezsensowne kolory piwka, co by innych wprowadzić błąd i mieć szansę uciec jak najdalej.... "wywołuję przeciwko piwko..białe piwko, zielone piwko, różowe w kropki bordo piwko... i w końcu padała nazwa państwa". Każdy biegł w jakims kierunku byle dalej. Ten którego państwo było wywołane musiał wybrac w kogo będzie rzucał patykiem (kolejna brutalna gra) i miał prawo wykonac trzy skoki w kierunku tej osoby. Potem rzut i jak trafił to z własnego "kraju" stojąc na prostych nogach mógł odrysować tyle ile dał radę i przyłączyc owa ziwmię do swojego kraju. Jeśli nie trafił to ów szczęśliwiec w analogiczny sposób anektował ziemię wywołanego. Wygrywał ten kto zdobył kulę ziemska
w moich czasach o resorakach można było marzyć.
za to kapsle i owszem. Najlepsze te z wkładka ze skaju.. A że mieszkaliśmy w Radomiu gdzie była fabryka skór to i kolory skaju bywały przecudne. W tej grze rysowaliśmy zakręcone tory i były wyścigi albo w ogóle gralismy kapslami na to kto pierwszy zbije drugiego. Oczywiście wygrany zabierał "wkładkę" czyli ów "drogocenny" skaj
If a relationship has to be a secret, you shouldn't be in it.