16-10-2007, 09:10
1 listopada,czyli święto zmarłych nie wywołuje u mnie "doła".Moi bliscy nie są pochowani w miejscowosci,w której mieszkam,więc jakoś cały rok nie mam okazji Ich "odwiedzać"(wiem-nie ma się czym chwalić).Reszta mojej rodzinki też "zaganiana",tak więc w tym dniu się spotykamy w większym gronie,rozmawiamy,wspominamy Tych,których już z nami nie ma.Lubię wieczorem patrzeć na "morze" płonących zniczy.
Jeżeli w innych krajach nie ma takiej tradycji,takiego 1 listopada,to nie oznacza,że z nami jest "coś nie tak".Wręcz przeciwnie,oznacza to,że nasi bliscy,ktorzy odeszli są dla nas na tyle ważni,żeby chociaż ten jeden dzień w roku był poświęcony wyłącznie dla Nich.
Jeżeli w innych krajach nie ma takiej tradycji,takiego 1 listopada,to nie oznacza,że z nami jest "coś nie tak".Wręcz przeciwnie,oznacza to,że nasi bliscy,ktorzy odeszli są dla nas na tyle ważni,żeby chociaż ten jeden dzień w roku był poświęcony wyłącznie dla Nich.
"Nikogo nie obchodzą sińce upadłych aniołów."