16-10-2007, 04:00
Kiedy bylem malym chlopcem hej, zawsze jakos nieswojo sie czulem 1 listopada. Niby to swieto, ale czy swieto nie jest synonimem czegos radosnego? A co moze byc smutniejszego od wygrzebywania z zakamarkow pamieci o zmarlych, okolicznosci temu towarzyszacych i masochistycznie babrac sie znow w ponurej depresji po stracie, ktora sie kiedys tam juz zwalczylo. Oczywiscie, jak to zwykle bywa u malych chlopcow, pogodzilem sie z tym szybko, jako z warunkiem brzegowym naszej tradycji i dziwic sie przestalem.
Teraz jako stary pryk pewne dogmaty z dawnych czasow sobie odkurzam i na nowo sie dziwie. Tak na dobra sprawe, to nie znam innego kraju z bardziej depresyjnym swietem niz 1 listopada. Nie uwazacie, ze to nieco dziwne - brac sobie dzien wolny zeby pomiec dola?
Jesli jest na swiecie jakis kraj, ktory przebija nas w masochizmie, to prosze o oswiecenie.
Teraz jako stary pryk pewne dogmaty z dawnych czasow sobie odkurzam i na nowo sie dziwie. Tak na dobra sprawe, to nie znam innego kraju z bardziej depresyjnym swietem niz 1 listopada. Nie uwazacie, ze to nieco dziwne - brac sobie dzien wolny zeby pomiec dola?
Jesli jest na swiecie jakis kraj, ktory przebija nas w masochizmie, to prosze o oswiecenie.