02-10-2008, 16:38
Śmiejące się dzieci na cmentarzach nie przeszkadzają mi absolutnie. Natomiast przeszkadzają mi rodzice, którzy się na te dzieci drą, nie umiejąc ich skupić na tym co ważne w żaden inny sposób, jak tylko krzykiem.
Kiedy byłam mała, nikt mnie na siłę na cmentarze nie ciągnął. Ale po prostu lubiłam tam jeździć - żeby zapalić lampki Dziadkom, i żeby się chwilę za nich pomodlić. Bardzo lubiłam też, kiedy przy grobach spotykali się różni wujkowie, ciocie....
A kiedy się dało (nie zawsze, bo czasami już był śnieg) - na wszystkich możliwych grobach układałyśmy z siostrą krzyże i serca z kasztanów. Czy ktoś miałby odwagę powiedzieć, że to niestosowne zachowanie?
Kiedy byłam mała, nikt mnie na siłę na cmentarze nie ciągnął. Ale po prostu lubiłam tam jeździć - żeby zapalić lampki Dziadkom, i żeby się chwilę za nich pomodlić. Bardzo lubiłam też, kiedy przy grobach spotykali się różni wujkowie, ciocie....
A kiedy się dało (nie zawsze, bo czasami już był śnieg) - na wszystkich możliwych grobach układałyśmy z siostrą krzyże i serca z kasztanów. Czy ktoś miałby odwagę powiedzieć, że to niestosowne zachowanie?